czwartek, 20 maja 2010

PostHeaderIcon Snooker szybki niczym błyskawica

Barry Hearn chce zorganizować turniej snookera błyskawicznego. Na czym miałoby to polegać? Ano na tym, że zawodnicy grają do jednego frejma a na każde uderzenie mają maksymalnie 20 sekund. Pomysł wbrew pozorom nie jest nowatorski. Już wcześniej istniał turniej pokazowy Pot Black, ostatnio rozgrywany w latach 2005 - 2007. Nowy show ma jednak różnić się od poprzedniego tym, że zamiast 8 zawodników grałoby 64 oraz tym, że wprowadzono by 20 sekundowy limit czasu na uderzenie. 
Według pomysłu Hearna jedne frejm nie trwałby dłużej niż 12 minut. A wszsytko po to, żeby można było sprzedać transmisje zawodów do telewizji. Oczywiście w dobrej wierze. Miałoby to pomóc w propagowaniu snookera oraz pozyskaniu nowej widowni.


- Taki turniej będzie sprawdzianem możliwości zawodników, jak sobie poradzą pod presją czasu. Będą musieli podejmować szybkie decyzje, co pokaże ich naturalne zdolności - wylicza zalety takich zawodów.
Taki system sprawdził się już w pool bilardzie i znacznie podniósł oglądalność tych zawodów a o to najbardziej chodzi nowemu szefowi Światowej Federacji Snookera Zawodowego.  
Turniej zostanie rozegrany w dniach 28 - 30 stycznia 2011 roku. Do kieszeni zwycięzcy wpadnie przyjemna suma 32 tys. funtów.

Ja sam akurat uważam takie zawody za naprawdę fajną odskocznię od typowych turniejów. Byłoby więcej dobrej zabawy przy oglądaniu pojedynków zawodników, którzy swoją strategię opierają na planowaniu i powolnym rozgrywaniu bil. Po prostu byłby czysty show i o to chyba głównie chodzi Barremu Hearnowi.
Dzięki temu turniejowi moglibyśmy się też przekonać czy Ronnie nadal zasługuje na pseudonim The Rocket.  
sobota, 15 maja 2010

PostHeaderIcon Wieści z całego tygodnia.

Z przyczyn różnych i róznistych nie miałem możliwości pisania. Czas najwyższy nadrobić zaległości z całego tygodnia, umieszczając je w jedym poście.

Z dużej chmury... czyli afery Higginsa ciąg dalszy.

Na pierwszym miejscu kolejne "rewelacje" brukowca News of The World. Miało być gorąco a zrobiło się ledwo ciepło. Miały być rewelacje i nagrania ze spotkań Pata Mooney'a z podstawionym prowokatorem. Podejrzewam, że menadżer Higginsa pod koniec zeszłego tygodnia miał portki pełne strachu. W sumie niepotrzebnie bo nic konkretnego nie wypłynęło do wiadomości publicznej. Mooney zapewne i tak spać spokojnie nie będzie, bo nie wie do końca jakie "haki" posiada na niego gazeta.
O ile Mooney jest winny (a ze wszystkich dostępnych informacji można wnioskować, że tak) to przynajmniej wiadomo co go podkusiło do popełnienia przestępstwa. Powód stary jak świat - kasa. Całkiem przyzwoita. Jak wiemy Pat i John wymyślili sobie turniej pod nazwą World Series of Snooker. W teori te zawody tomaszyna do robienia pieniędzy. A w praktyce? A w praktyce wyglądało to bardzo różnie. Przeważnie źle. No bo co można powiedzieć o tym, że podczas turnieju w Portimao (Portugalia), który odbył się w maju zeszłego roku, zawodników było więcej niż kibiców. Taki rodzinny turniej trochę wyszedł. To samo w Pradze w październiku 2009. Turniej w Warszawie (październik 2008) przynajmniej się zwrócił. Jedynym realnym źródłem dochodów były pieniądze od sponsorów. Ci jednak nie kwapili się do płacenia, tłumacząc się ogólnoświatowym kryzysem. Krótko mówiąc - bida panie, bida. Więc kiedy do Mooneya zgłosiła się firma Alfa Equity, facet zwietrzył dobry interes i postanowił skorzystać z okazji. Tak się chłop rozpędził, że w swoje lewe interesy wciągnął oprócz Higginsa dwóch innych snookerzystów: Marka Selby'ego i Graeme'a Dotta. Żeby było ciekawiej w przeciwieństwie do Higginsa oni nawet o tym nie wiedzieli. Poprzednie wiadomosci na temat polskich snookerzystów okazały się nieprawdziwe. Redakcja eurosport.pl w swoim tekście (na podstawie, którego pisałem swój) błędnie zinterpretowała informacje zawarte w materiale opublikowanym przez News of The World.  
Wypowiedź Mooneya wyglądała mniej więcej tak:

- W Warszawie na przykład zagra on (Higgins lub inny zawodowiec) z kimś takim jak Graeme Dott - wyjaśnił Mooney. - Dla Johna przegrać frejma z Dottem, to nic wielkiego. Jego wiarygodność jest ogromna i nikt nic mu nie zarzuci. Dzięki temu mogę zagwarantować, że będzie 5-3. Z drugiej strony przecież dla Johna wygrać frejmy z takim rywalem, to przecież pewnik.
- Graeme Dott nie musi nawet wiedzieć, że na mecz zawarty jest jakiś zakład. Jeśli będzie trzeba, podejdę do niego i powiem: ze względu na telewizję, musimy mieć wynik 5-3 w którąkolwiek stronę, żeby wypełnić czas antenowy.
- Tak samo mogę przekonać Marka Selby'ego. Mogę to powiedzieć każdemu z biorących udział w turnieju. Musi być 5-3, bo tyle czasu potrzebujemy zająć w telewizji.

Ma facet tupet, nie ma co.  Pozostaje nam w tej chwili czekać na wyniki śledztwa prowadzonego przez Davida Douglasa lub kolejne "zaskakujące" informacje z brukowca News of The World. Tak sobie myślę, że gazeta w rzeczywistości może gówno wiedzieć i próbuje zarobić jak najwięcej na aferzy wypuszczając co jakiś czas takie "newsy" jak ten wyżej. 

Robbo vs The Rocket w meczy o pół miliona dolarów?

Jeden mecz, pół miliona, zwyciężca bierze wszystko. Na taki pomysł wpadł John Scott z Events Du Monde. Co takiego natchnęło tę australijską firmę to tego czynu? Nowy Mistrz Świata Neil Robertson. 
- To będą największe kiedykolwiek zaoferowane pieniądze za jeden mecz - cieszy się Scott. - Robertson wygrywając mistrzostwa świata otrzymał równowartość 400 tysięcy dolarów. Przebijemy to. Dodatkowo formuła "zwycięzca bierze wszystko" wyzwoli jeszcze większe emocje - snuje swą wizję inwestor.
Pierwotnie Neil miał zagrać z Johnem Higginsem ale w związku z tym, że nasz ulubiony Szkot jeset aktualnie "poza zasięgiem" wybór padł na O'Sullivana. 

- Podejdziemy do tego tak, jak się podchodzi do organizacji walk bokserskich o pasy mistrzowskie - przekonuje Scott. - Dodatkowo mecz składałby się z dwóch sesji, tak więc ta wieczorna śmiało mogłaby być pokazywana na żywo w Europie. Na pewno zainteresowanie pojawiłoby się w Azji, gdzie O'Sullivan jest bardzo popularny.

Jeśli ten mecz dojdzie do skutku to zapowiada się naprawdę ciekawe widowisko. Zwyciężca zarobi naprawdę duże (jak na snooker) pieniądze. A prawda jest taka, że nie ważne kto wygra mecz. Prawdziwym wygranym będzie Scott i jego firma. Zarobią kilkukrotnie więcej.

W nadchodzącym sezonie w gronie profesjionalistów znalazł się zawodnik o swojsko brzmiącym nazwisku Jack Lisowski. Jednak oprócz polsko brzmiącego nazwiska chłopak ma raczej niewiele wspólnego z Nadwiślańskim krajem .

W wywiadzie dla eurosport.pl jeszcze w sierpniu zeszłego roku powiedział:  
Niestety, ani ja, ani moja rodzina nie jesteśmy pewni skąd pochodzimy. Mój dziadek był Ukraińcem, ale wszyscy mi powtarzają, że to polskie nazwisko. Któregoś dnia z pewnością przyjrzę się temu bliżej i sprawdzę, dokąd sięgają moje korzenie.
Sratytaty dupa w kraty. Jakoś mi się nie chce w to wierzyć. Krew mnie zalewa gdy słyszę takie słowa z ust sportowca/ aktora/ piosenkarza/ innej osoby publicznej. Przeważnie takie "szczere" chęci kończą się po udzieleniu wywiadu i potem koniec, zapominamy o sprawie. uajć to my a nie nas. No chyba, że jestsiępiłkarzem, który jest zbyt cienki by trafić do reprezentacji i się polansować. Wtedy takie coś ma sens. A nóż widelec okaże się, że pra pra przodek był Polakiem. No i sruu do kadry.
Na szczęście redakcja Eurosportu obiecuje w czerwcu wypytać się młodego snookerzysty czy dotrzymał słowa i sprawdził swoje pochodzenie.

I na koniec ciekawostka sportowo - polityczna. Nowy premier Wielkiej Brytanii - David Cameron - jest kibicem snookera. 
sobota, 8 maja 2010

PostHeaderIcon Afera Higginsa #2


od lewej -dziennikarz News of The World, John Higgins, Pat Mooney

Na światło dzienne wychodzą coraz nowsze informacje na temat - jak ja to nazywam - afery Higginsa. Podczas pierwszego wpisu na ten temat po krótce napisałem o co w tym wszystkim chodzi, oraz podałem ówczesne ustalenia. Jak można się było spodziewać poprzednie sensacje to tylko zwiastun tego co czeka nas w przyszłości. Na podstawie prowokacji przeprowadzonej przez brukowiec News of The World można napisać scenariusz filmu szpiegowskiego. Do redakcji gazety zgłosiła się osoba, związana z zawodowym snookerem (być może był to któryś z zawodników) i powiedziała, że Higgins i Mooney mogą być zamieszani w aferę polegającą na ustawianiu wyników meczów pod kontem bukmacherskim. Snooker i przekręty? Niemożliwe. To nie jest polska piłka. Ale jednak dziennikarze News of The World nie zbagatelizowali informacji, którą otrzymali od tajemniczego informatora. Dzienikarze postanowli dobrze przygotować się do przeprowadzenia prowokacji. Głównym prowokatorem został Mazher Mahmood, bardziej znany jako "Fake Sheikh", czyli "fałszywy szejk". Facet ma na koncie dziesiątki a może nawet setki przeprowadzonych prowokacji. Tożsamość dziennikarza związanego z gazetą od 1991 r. jest jej najpilniej strzeżoną tajemnicą. Według brukowca, fałszywy szejk w trakcie swojej kariery posłał za kratki prawie 300 przestępców. Robi wrażenie. Nasz rodzimy Agent Tomek mógłby się od niego wiele nauczyć. Żeby prowokacja na tak wielką skarę spełniła oczekwiany efekt, należało się do niej odpowiednio przygotować. Trzeba przyznać, że ludzi z News of The World to fachowcy. Powstała więc fikcyjna firma Alfa Equity, która miała być spółką zależną istniejącego w rzeczywistości Alfa- Banku - największego rosyjskiego banku. "Fake Sheikh" wcielił się w rolę Marcusa D’Souzy - londyńskiego przedstawiciela firmy. Żeby jeszcze bardziej uwiarygodnić całą akcję przygotowano fikcyjną stronę internetową firmy

Żeby było jeszcze ciekawiej strona funkcjonowała w dwóch językach - rosyjskim i angielskim. Według informacji zawartych na stronie, firma Alfa Equity została założona w 1990 r. i była jednym z największych prywatnych konglomeratów finansowo-przemysłowych w Rosji. Wśród najważniejszych kontaktów oczywiście został wymieniony londyński przedstawiciel Marcus D’Souza. Wśród różnych informacji na temat przeprowadzanach transakcji przez Alfa Equity, znalazła się wiadomość o przejęciu chińskiej firmy odzieżowej (oczywiście fikcyjnej), która była zainteresowana wypromowaniem się na rynkach europejskich, na przykład dzięki sponsorowaniu zawodów sportowych. Kolejny krok to kontakt z podejrzanymi. Marcus D’Souza reprezentujący firmę Alfa Equity, skontaktował się z Mooney'em drogą mailową wyrażając zainteresowanie zaangażowaniem się w turnieje snookera. Po uzgodnieniu terminu i miejsca D'Souza udał się do Edynburga do hotelu Radisson Blu. Podczas dwóch spotkań, które odbyły się zaraz po China Open (kwiecień) miały tam być ustalone zasady przeprowadzenia 4 legalnych turniejów - Kijów, Warszawa, Praga i Kopenhaga. Po przedyskutowaniu wszystkich kwestii technicznych, dzienniikarz w przebraniu poruszył temat ustawiania wyników. Mooney podsunął mu kartkę papieru na, której napisał "Bez żadnych wątpliwości. Jest to możliwe." Pat Mooney wykazał się podczas tych spotkań wielką kreatywnością i przedstawiał wizje jak można wykorzystać fakt, że z góry będzie wiadomo, że dany mecz skończy się ustalonym wcześniej wynikiem. Po zapewnieniu D'Souzy, że Higgins jest "kupiony" zagwarantował, że można liczyć na współpracę innego zawodowca. Jego dane zostały zatajone przez redakcję News of The World.
W Warszawie na przykład zagra on (Higgins lub inny zawodowiec) z kimś takim jak (imię i nazwisko polskiego snookerzysty) - wyjaśnił Mooney. - Dla Johna przegrać frejma z (nazwisko polskiego zawodnika), to nic wielkiego. Jego wiarygodność jest ogromna i nikt nic mu nie zarzuci. Dzięki temu mogę zagwarantować, że będzie 5-3. Z drugiej strony przecież dla Johna wygrać frejmy z takim rywalem, to przecież pewnik. (nazwisko polskiego zawodnika) nie musi nawet wiedzieć, że na mecz zawarty jest jakiś zakład. Jeśli będzie trzeba, podejdę do niego i powiem: ze względu na telewizję, musimy mieć wynik 5-3 w którąkolwiek stronę, żeby wypełnić czas antenowy. Tak samo mogę przekonać (nazwisko innego zawodowca). Mogę to powiedzieć każdemu z biorących udział w turnieju. Musi być 5-3, bo tyle czasu potrzebujemy zająć w telewizji.
Ostatnim punktem rozmowy była kwestia wynagrodzenia Higginsa. Mooney zaproponował kwotę od 200 do 300 tys. euro. Ciąg dalszy już znamy od tygodnia. Mooney zrezygnował z pełnienia funkcji w zarządzie WPBSA, a Higgins został zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy. Znamy też dobrz ich tłumaczenia, że w Kijowie działali pod presją i obawą o życie. Pewnie zwłaszcza wtedy gdy Higgins sugerował w jaki sposób Rosyjscy biznesmani mogliby ofiarować mu pieniądzie, tak by nie musiał płacić podatku. Już w niedzielę 9 maja poznamy nowe materiały wideo, które mają być opublikowane przez News of The World. Z tych informacji, które do tej pory zostały opublikowane widać, że to Mooney załatwiał wszystkie sprawy, Higgins miał po prostu zrobić swoje. Przynajmniej tak na to wygląda. Zobaczymy jak będą wyglądać taśmy ze spotkań z Mooney'em. Prawdopodobnie obciążą Szkota jeszcze bardziej niż dotychczas. Przekonamy się o tym już jutro. Czytając materiał o polskich zawodnikach przypomniała mi się rozmowa komentatorów Euroeportu: Przemka Kruka i Rafała Jewtucha, podczas finału Mistrzostw Świata. Wteyd właśnie jak piorun uderzyła wiadomość o korupcji Higginsa. Panowie przez całą niedzielę komentowali to wszystko w bardzo dowcipny sposób. Mniej więcej tak wyglądała jedna z wielu wymian zdań na temat afery:
Rafał Jewtuch - Pamiętam jak grałem z Higginsem w Warsaw Snooker Tour w 2007 roku. Przegrałem wtedy 5:2 Przemek Kruk - Ile kosztowały te dwa frejmy?
Trochę wstyd się przyznać, ale mecz finałowy oglądałem głownie z powodu świetnych komentarzy i aluzji do afery Higginsa niż do samego meczu. To Higgins był bohaterem pierwszego dnia finału.Szkoda tylko, że upadłym bohaterem. Na koniec jeszcze jedna wiadomość. Nowy wicemistrz świata Graeme Dott wypowiedział ze skutkiem natychmiastowym kontrakt wiążący go z Patem Mooney'em. Mooney wraz z Higginsem byli twórcami cylku World Series of Snooker. W projekt ten udało się zaangażować kilku światowej sławy snookerzystów (m.in. Dott). Na podstawie zawartych kotraktów między z firmą Mooney'a a zawodnikami, mieli oni uczestniczyć w turniejech organizowanych w Europie.

Ciąg dalszy nastąpi...
tekst na podstawie informacji pochodzących z www.eurosport.pl


środa, 5 maja 2010

PostHeaderIcon Neil Robertson - sylwetka mistrza



3 maja 2010 to chyba najważniejsza data w karierze Neila Robertsona. Po trwającym dwa dni meczu finałowym wygrał z Graeme'em Dottem 18:13 i został Mistrzem Świata. Wypada więc przedstawić sylwetkę panującego mistrza. Neil Robertson urodził się 11 lutego 1982 w Melbourne w Australii. Już w wieku 14 lat wbił pierwszego 100 punktowego brejka zostając tym samym najmłodszym zawodnikiem w historii australijskiego snookera, który tego dokonał. W tym samym roku zdobył tytuł Mistrza Australii do lat 18. W 1998 roku w wieku 16 lat został profesionalnym snookerzystą. Niestety nie zagrzał zbyt długo miejsca w gronie zawodowców. Prawdopodobnie nie był jeszcze przygotowany psychicznie do tak wielkiej gry. Nie udało mu się uzbierać wystarczającej liczby punktów rankingowych i wypadł z gry. Nie powiedział jednak ostatniego słowa. Powrócił do Australii gdzie zdominował na kilka lat australijską scenę snookera. Na kolejny poważny sukces przyszło mu czekać do lipca 2003 roku. W finale Mistrzost Świata do lat 21, które odbyły się w Great Lake Centre w Taup w Nowej Zelandii pokonał 11 - 5 Chińczyka Liu Songa. Dzięki temu uzyskał dziką kartę, która umożliwiała mu ponowny start w gronie zawodowców. Po przylocie do Anglii w 2003 roku miał tylko 500 funtów w kieszeni. 
Nie było mnie stać nawet na kamizelkę. Przez cały sezon [2003/2004 ]musiałem grac w pożyczonej od przyjaciela. - wspomina Roberson. 
Robbo skończył sezon 2003/2004 na 68 miejscu w rankingu 2 letnim i w 48 w rankingu prowizorycznym. W następnym sezonie największym sukcesem młodego snookerzysty był ćwierfinał Malta Cup i Welsh Open oraz III runda Grand Prix. Podczas Mistrzostw Świata 2005 odpadł w pierwszej rundzie przegrywając 7 -10 ze Stephenem Hendrym. Sezon 2004/2005 zakończył w rankingu 2 letnim na 28 miejscu a w prowizorycznym na 13.
29 października 2006 wygrał swój rankingowy pierwszy turniej Grand PRix w Aberdenn, pokonując w finale Jamiego Cope'a 9 - 5. Dzięki temu zwycięstwu stan konta Robertsona powiększył się o 60 tys. funtów. 18 lutego 2007 roku w finale Welsh Open pokonał 9:8 Andrew Higginsona. Za zwycięstwo zgarnął pulę 35 tys. funtów. Stał się też czwartym w historii zawodnikiem spoza Wielkiej Brytanii i Irlandii, który wygrał co najmniej dwa turnieje rankingowe podczas jednego sezonu. Podczas Mistrzostw Świata dotarł do drugiej rundy, w której przegrał z O'Sullivanem 10:13 (podczas tego pojedynku udało mu się doprowadzić do wyniku 8:8). Robertson zakończył sezon na 7 pozycji a w rankingu kroczącym na 4.
15 listopada 2008 roku The Melbourne Machine odniósł trzecie w karierze zwycięstwo w turnieju rankingowym pokonując Matthew Stevensa 9:7 w Bahrain Championship. Podczas Mistrzostw Świata w 2009 roku Robertson pokonując Steve'a Davisa, Ali Cartera i Stephena Maguire'a dotarł aż do półfinału. Został jednak pokononany przez Shauna Murphy'ego 14:17. Należy przypomnieć, że podczas jednego podejścia udał mu się wyrównać z 7:14 do 14:14.
11 października 2009 po raz drugi w karierze udaje mu się wygrać Grand Prix. W finale pokonał Ding Junhui'a 9:4. Dzięku temu zwycięstwu stał się pierwszym snookerzystą spoza Wielkiej Brytanii oraz Irlandii, który wygrał cztery turnieje rankingowe. Warto dodać, że w półfinale pokonał ówczesnego Mistrza Świata Johna Higginsa. Wygrana Grand Prix przesunęła Robertsonna na trzecią pozycję prowizorycznego rankingu.
1 kwietnia podczas zawodów China Open w meczu przeciwko Peterowi Ebdonowi, Robbo zdobył pierwszego w swojej karierze maksynalnego brejka.
Wpierwszej rundzie Mistrzostw Świata 2010, Neil Robertson pokonał Fergala O'Briena 10:5. W drugiej rundzie spotkał się z Martinem Gouldem. Podczas tego pojedynku Robbo przegrywał 0:6, 5:11 żeby w końcu wynikiem 13:12 wygrać mecz. W ćwierć finale pokonał Steve'a Davisa 13:5. Półfinałowy mecz z Ali Carterem wygrał 17:12. W finale zmierzył się z Mistrzem Świata z 2006 roku Graemem Dottem. Podczas meczu Neilowi kibicowała jego mama, Alison. Po długiej (ten mecz finały należy do najdłuższych w historii), bardzo ofensywnej grze, około godziny 2 w nocy czasu polskiego, Neil Robertson pokonał Graeme'a Dotta 18:13. Został tym samym drugim w historii Australijczykiem po Horacym Lindrumie, który sięgnął po tytuł Mistrza Świata oraz jedynym Australijczykiem, który wygrał mistrzostwa w Crucible Theatre. Zaraz po wygranej, na salę z trybun wbiegła mama Neila niosąc ze sobą australijską flagę.




Neil wygrał zasłużenie, przez cały mecz był lepszym snookerzystą - powiedział po meczu Dott.
Neil po meczu skomentował także fakt pierwszej w historii Australii transmisji na żywo finałów mistrzostw świata.




To oczywiście spowodowało dodatkową presję. Gdybym to przegrał, to byłby to olbrzymi cios. Ale jeśli to nie pomoże snookerowi w Australii, to ja nie jestem Australijczykiem.

Kilkanaście godzin po wygranej, Robbo siedział już w samolocie, gdzie leciał do Norwegii, do swojej dziewczyny Millie, która spodziewa się ich pierwszego potomka.




Bycie mistrzem świata, to spełnienie marzeń - przyznał Robertson. - Kiedy jednak pierwszy raz spojrzę na swojego syna, nie mam nawet pojęcia jak niesamowite uczucia mogą mi towarzyszyć.

Dzięki swojemu zwycięstwu o snookerze zaczęto głośno mówić w Australii. Szef tamtejszej Federacji Paul Cosgriff ma nadzieję, że Mistrzostwo Świata zdobyte przez australijskiego snookerzystę przypomni ludziom o tej dyscyplinie sportu.

Ciekawostki
  • Neil jest zawodnikiem leworęcznym, co nie przeszkadza mu oczywiście wygrywać z praworęcznymi snookerzystami.
  • Mieszka w Cambridge w Anglii
  • Prywatnie związany z Norweżką Mille
  • Za wygranie mistrzostw świata w 2010 otrzymał czek na 250 tys. funtów.
  • Kibicuje londyńskiej drużynie piłki nożnej - Chelsea FC oraz australijskiej Collingwood Magpie
  • Trenuje razem z Joe Perrym w Willie Thorne's Snooker Club
  • Lubi grać w golfa i krykieta
  • Za najgroźniejszych przeciwników uważa Stephena Hendry'ego, Ding Junhuia, oraz Ronniego O'Sullivana
Brejk maksymalny w wykonaniu Robertsona
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=CCog7kii380&hl=pl_PL&fs=1&]
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=KC8ZK8VqO6A&hl=pl_PL&fs=1&]
A tutaj wirtualny Robbo. Screen z gry WSC Real 2009: World Snooker Championship o której napiszę w najbliższym czasie.

wtorek, 4 maja 2010

PostHeaderIcon Neil Robertson Mistrzem Świata


Dla mnie to wspaniała informacja. Od dawna lubiłem oglądać w akcji tego sympatycznego Australijczyka. Moim zdaniem przez te mistrzostwa "Robbo" szedł jak burza i pokazał, że w snookerze można wyjść nawet z beznadziejnych sytuacji. Wystarczy przypomnieć sytuację z meczu Neil Robertson vs Martin Gould. Mało znany snookerzysta prowadził z australijczykiem 11 - 5, żeby w końcu przegrać 12-13. W finale Neil też pokazał, że nie boi się presji wygrywając 18-13 z  Graeme'em Dottem. Australia świętuje zdobycie mistrzostwa. Należy przypomnieć, że poprzednim Mistrzem Świata pochodzący z kontynentu kangurów był niejaki Horace Lindrum, który zdobył tytuł w 1952 r. Jeszcze jedna mała ciekawostka. Partnerka Neila Robertsona na 3 maja miała wyznaczony termin porodu ich pierwszewgo dziecka.
Także Neil, podwójne gratulacje!
poniedziałek, 3 maja 2010

PostHeaderIcon Mistrzostwa Świata w cieniu Higginsa


Szok. Skandal. Niedowierzanie. W świecie snookera zawrzało. 3 krotny mistrz świata John Higgins w zamian za 300 tys. euro zgodził się ustawić mecze snookerowe. Skandal został ujawniony przez brytyjską bulwarówkę "The News of The World", która dysponuje materiałem wideo z przeprowadzonej transakcji.
To właśnie ta informacja z 2 maja stała się głównym tematem fanów snookera na całym świecie. Nie można było chyba wybrać lepszej pory na ujawnienie tych wiadomości niż pierwszy dzień finału Mistrzostw Świata pomiędzy Neilem Robertsonem a Graeme'em Dotte'em. Można powiedzieć, że John Higgins, który odpadł w drugiej rundzie Mistrzostw przegrywając 11:13 ze Stevemi Davisem stał się czołową postacią finałów. Niestety w jak najbardziej negatywnym tego słowa znaczeniu.
Snooker to sport dla ludzi z klasą, dla rasowych dżentelmenów. Wystarczy tylko spojrzeć na strój zawodnika: muszka, koszula i spodnie w kant i dodać do tego powagę i dostojnośc tego sportu. Czy Higginsa, który dla milionów kibiców był bohaterem, wzorem do naśladowania, idolem lub po prostu sympatycznym usmiechniętym gościem można jeszcze nazwać dżentelmenem? Czy dżentelmen dopuściłby się oszustwa? Czy dżentelmen jawnie okpiłby swoich kibiców, ludzi, którzy zapłacili ciężko zarobione pieniądze, żeby ogladać go w akcji i mu kibicować mówiąc, że ludzi jest łatwo wkręcić w czysty snooker. Nie trafić w bilę może każdy. Higgins miał pecha i nie trafił. Nie zdobył 147 za cenę 300 tys. euro.
Zaraz po przeczytaniu tej niewiarygodnej informacji, z niecierpliwością czekałem na komentarz Higginsa. Pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że będzie się tłumaczyć w ten sposób, że mafia wywarła na nim presję i że zrobił to ze strachu. Oczywiście dużo się nie pomyliłem. Na www.eurosport.pl można przeczytać:
Byłem zaniepokojony tym, w jakim kierunku zaczęła zmierzać ta rozmowa w Kijowie. Kiedy mi zasugerowano, żebym przegrał kilka partii w zamian za dużą kwotę pieniędzy, byłem przerażony, chciałem tylko wydostać się z hotelu i wsiąść w samolot do domu - tłumaczy się Higgins.
Zasłonił się obawami o życie. - Nie wiem, czy miałem do czynienia z rosyjską mafią. W tamtej chwili uznałem, że najlepszym zachowaniem będzie grać dalej z tymi ludźmi i potem wydostać się z Rosji - relacjonował.
Zastanawia mnie czemu po całej tej "akcji" gdy bezpiecznie odleciał do Szkocji nie powiadomił o tym wszystkich odpowiednich służb. Dlaczego nie zgłosił tego do WPBSA? Coś  tu śmierdzi.
Za 300 tys. euro zaprzepaścił prawie 20 lat zawodowej kariery a biorąc pod uwagę jego wiek (35l.) to spokojnie do tych 20 lat można dodać jeszcze 10. Przez te wszystkie lata przy stole zarobił 5 milionów funtów. Dodajmy do tego kontrakty reklamowe i wyjdzie nam bardzo przyzwoita suma.  Czyżby przemówiła przez niego legendarna szkocka chciwość?
Zaraz po ujawnieniu afery przez The News of The World", John Higgins został zawieszony jako zawodnik a prezes WPBSA - Barry Hearn zapowiedział wszczęcie śledztwa.
Z całej afery bolą mnie dwie rzeczy. Po pierwsze zawsze uważałem snooker za sport dla dżentelmenów, sport czysty w którym nie istnieją przekręty a słowo "korupcja" to czysta fantazja. Drugą rzeczą, która mnie dobija to postać samego Johna Higginsa, zwodnika można by powiedzieć spełnionego zarówno zaowodowo jak i prywatnie. Mistrz świata z lat 1998, 2007 i 2009, zdobywca pięciu 147 punktowych brejków. Wzorowy mąż i ojciec trójki dzieci, piąty snookerzysta odznaczony  przez królową Orderem Imperium Brytyjskiego (wcześniej tego zaszczytu dostąpili  Stephen Hendry, John Parrott, Jimmy White, and Steve Davis). Człowiek bardzo miły i sympatyczny, kochany przez miliony kibiców. Można by rzecz wzór cnót. Miał za sobą wspaniałą karierę, przed sobą jeszcze ładnych parę lat gry, wiele tutułów do zgarnięcia.
Nie chciałbym być złym prorokiem ale John Higgins jest już skończony. Bohater ostatnich lat stał się anty bohaterem snookera. Zapewne wielu kibiców zwątpiło w czystość walki i grę fair play w tym sporcie. Bo jeśli okazuje się, że można ustawiać pojedyńcze frejmy to co będzie gdy wyjdzie na jaw, że niektóre mecze też mogły być ustawione? Mam nadzieję, że takie coś nigdy nie miało i nie będzie mieć miejsca. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i czekać na bieg wydarzeń. Zobaczymy co przyniesie śledztwo. Podejrzewam, że nawet gdyby jego wyniki były dla Higginsa korzystne, to straci on wielu fanów, kontrakty reklamowe i szacunek na który pracował przez całą karierę.

O mnie

Moje zdjęcie
Brejk Maksymalny
Wyświetl mój pełny profil

Obserwatorzy